niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział pierwszy.

"A jeśli Cię znam, wiem, co robisz
Pokochasz mnie pewnego razu
Jak to robiłeś w pewnym śnie..."
Szłyśmy koło siebie.
-Szybciej Luna!-poganiała mnie Ginny, która odpakowywała cukierka.
Chyba nie wiedziała jakiem trudnym zadaniem jest półbieg z lizakiem w buzi i walizką w ręku.
-Staram się-odpowiedziałam i spojrzałam w stronę przyjaciółki.
Była bardzo zamyślona. Zdziwiło mnie to, ponieważ Ginny nie miała czasu na myślenie. Nie chcę jej tutaj obrazić, ale lekko mówiąc wnioskowanie nie jest dobrą stroną rudnowłosej.
-Coś się stało?-spytałam.
-Myślę o Harry'm-powiedziała bez jakich kolwiek wyjaśnień.
Postanowiłam, że nie będę wnikać, dlaczego Ginny myśli akurat o swoim byłym chłopaku.
-Zadaję sobie pytanie "dlaczego z nim zerwałam?"-dodała po chwili.
-Ahaa-wyjąkałam.
Nastała cisza, w której rudowłosa z pewnością czekała na jakąś poradę z mojej strony.
-Wiesz, że nie jestem dobra w miłostkach.-chwila ciszy-Może porozmawiaj z Harry'm.
-To nie jest takie proste-odpowiedziała i uśmiechnęła się.
Bardzo ucieszyłam się, że skończyłyśmy ten temat. Nie umiałam przy nim pomóc przyjaciółce, a po drugie trudno było mi w ogóle coś powiedzieć z niedojedzonym lizakiem.
W końcu udało nam się wsiąść do pociągu. Szukałyśmy wolnych przedziałów, ale to nie było zbyt proste. Wszystkie był zapełnione uczniami. Przepychanie się, by znaleźć odrobię powietrza było wskazane. Wtem moje poszukiwanie wolności przerwał głos chłopaka, na którego wpadłam.
-Uważaj jak chodzisz!-ktoś prychnął.
-Przepraszam-odpowiedź była automatyczna.
Spojrzałam na właściciela szorstkiego głosu. Przede mną stał nie kto inny, jak Draco Malfoy.
-Pomyluna Lovegood, mogłem się spodziewać.-powiedział, jago głos zszedł z gniewnego tonu.
-Luna-poprawiłam.
Nastała cisza.
-Szukacie wolnych miejsc?-spytał nagle, przechodząc wzrokiem po mojej błękitnej spódnicy. Bardzo ją lubiłam, ale w tej chwili poczułam, że źle w niej wyglądam skoro Malfoy nie odrywa od niej wzroku.
-Poradzimy sobie-wtrąciła się Ginny, która najwidoczniej nie chciała sterczeć na przeciwko Ślizgona.
-Tak, szukamy.-poprawiłam przyjaciółkę. Nogi tak strasznie zaczęły mnie boleć, że musialam skorzystać z pomocy kogokolwiek.
Ginny spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a ja na nią z przepraszającym uśmiechem.
-Za mną.-powiedział Ślizgon i obrócił się na pięcie.
Draco zaprowadził nas do przedziału, gdzie siedziała reszta Ślzigonów. Gdy zobaczyłam ich pogardliwe spojrzenia, przypomniało mi się, że w plecaku mam wiele Żonglerów, które zapolanowałam rozdawać po wagonach. Pomyślałam, że tu bardziej się przydadzą.
Usiadłam na przeciwko Malfoy'a, a obok Ginny i wyciągnęłam pliczek gazetek.
-Żonglera?-spytałam, spogolądając na towarzyszy.
Ginny pomachała zaprzeczająco glową.
-Tak-powiedział Draco, nie wyrażając przy tym żadnych uczuć.
Mój stosunek do młodego Malfoy'a nigdy nie ulegał zmianie. Praktycznie nie byliśmy ani przyjaciółmi, ani wrogami. Dla mnie był on po prostu uczniem Hogawrtu, a ja dla niego Pomyluną Lovegood. Nie miałam okazji go poznać bliżej, bo unikał mnie, jak wszyscy Ślizgoni. Myślę, że gnębiwtryski opętały większość uczniów z tego domu. Tata też tak mówi. Tak, czy inaczeh jeszcze wtedy nic nie wskazywało na to, że coś ma się zmienić.
-O, Smoczku, widzę, że zmieniasz kręgi towarzystwa.-zarechotała Pensy Parkinson, młoda Ślizgonka, która kiedyś miała obsesję na punkcie Dracona.
On nie odpowiedział, tylko spojrzał na mnie. To trochę wyglądało tak, jakby chcial bym zmieniła temat, więc i tak zrobiłam.
-Podobno jaskrożółty kolor przynosi szczęście oblubieńcom-mówiłam, spoglądając na swoja bluzkę.
Ginny i Draco spojrzeli na mnie, tak jakby chcieli zaraz się roześmiać.
-Tata tak mówi, dlatego kupuje bardzo dużo ciuchów w tym kolorze, zwłaszcza na śluby-dodałam.
-Twój ojciec odopowiada pewnie równie ciekawe historie, co ty-wtrąciła się znów Parkinson.
Draco zacisnął pięść i powiedział:
-To co mówi Luna, jest o wiele ciekawsze, niż to co mówisz ty o nowych chłopakach, kosmetykach i plotkach o wszystkich.
O! I tu pierwszy raz, od hm, od dłuższego czasu usłyszałam swoje imię, a nie przezwisko wydobywające się z ust Malfoy'a.
Pensy uciszyła się i zarumieniła. Znów nastałą cisza.
-Ciekawe, czy spotkamy w lesie nargle.-powiedziałam rozmażonym głosem, przerwyając milczenie.
-Luna, w tym lesie nie ma drzewek jemioły-odezwała się Ginny.
-Tak? Szkoda, zawsze chciałam je zobaczyć-odpowiedziałam zawiedzona.
Znów nastała cisza. Powoli dojeżdżaliśmy na peron.
  Gdy pociąg zatrzymał się, wszyscy wysiadali. W naszym peronie nie było już nikogo, prócz mnie i Ślizgona. Powoli dochodziłam do wyjścia. Niespodziewanie coś mi przyszło do głowy. Spojrzałam na Dracona siedzącego nadal w bezruchu.
-Nie martw się. Kiedyś zobacyzmy nargle razem-pocieszyłam go.
Jego wzrok utkwił w moich oczach. Nie odpowiedział, na razie. Gdy już znalazłam się po drugiej stronie drzwi, usłyszałam ciche westchnięcie.
-Jesteś niesmaowita.
Co kolwiek miał na myśli, był to dla mnie duży komplement.

Po kilku minutach znalazłam Ginny, która rozmawiała z Hermioną Granger. To Gryfonka, średniego wzrostku, dziewczyna brata mojej przyjaciółki. Jest bardzo ładna i mądra.
Rozmawiały o Harry'm, czyli na tematy dalekie mi w tamtym momencie.
-Pójdę zająć powóz-rzuciłam krótko.
Tam spotkałam kolejną znajomą twarz. Koło jednego z testrali stał Harry Potter, Wybraniec.
-Hej Luna.-przywitał się-Gdzie się podziewałaś?
Zdawało mi się, że dobrze wiedział, gdzie byłam.
-W przedziale Ślizgonów.-odpowiedziałam.
Zauważyłam, że coś nie tak jest z nosem przyjaciela.
-Twój nos..-ciągnęłam-złamany?
-Tak, przy wychodzeniu potknąłem się.-skłamał.
Umiem rozpoznawać, gdy ktoś nie jest w stu procentach ze mną szczery. Taka osoba zbyt często mruga oczami. Chwila, Malfoy prawie wcale nie mruga... .
-Hm, zdaża się. Mogę skleić twój nos, jeśli chcesz-zaptoponowałam.
-Nie dzięki, dam radę-odpowiedział.
-Rozumiem. Kiedyś sklejałam palce od stóp, właściwie niedawno, w te wakacje.
Harry wyglądał na zamyślonego. Spojrzał na mnie i wydawało się, że chce mi coś powieszieć. Nie zdążył, w tej chwili zza powozu wyszedł Draco.

C.D.N

~~*~~*~~*~~*~~*~~


Obiecany, pierwszy rozdział już jest! Mam nadzieję, że zwabi kilku czytelników.
Nie jest specjalnie obszerny, znowu... . Jest jaki jest, po prostu. Chętnie skorzystam z porad zamieszczonych w komentarzach, przez internetowych nauczycieli. 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ, tak to mnie mobilizuje, ;p
Następny rozdział po majówce, 
Wasza Pauline


środa, 23 kwietnia 2014

Prolog.

Nigdy nie wiedziałem jak jej to powiedzieć. Nawet, gdy już to robiłem, to chyba niezbyt dobrze. Jedno słowo-Apologize. Uważam, że było szczere, do czasu... .

Trzymając się cienkiej nici życia, słyszę twój głos, ale nie potrafię odpowiedzieć. Potrzebujesz mnie, prawda? Potem odchodzisz. Bez słowa pożegnania. Bez czułch gestów. Mówisz, że jest ci tak strasznie przykro. Nie spodziewasz się, że w tej właśnie chwili powiem:
-Apologize. 
-Za późno na przeprosiny-odpowiadasz.-Mogłabym wybaczyć ci te wszystkie krzywdy. Dać ci ostatnią szansę. Wiesz, że poświęciłabym dla ciebie życie. Moja miłość była wiecznym płomieniem, który teraz gaśnie. To chyba wiesz. Apologize, mówisz to jak Anioł. Ale obawiam się, że...
-Luna, proszę.


~~*~~*~~*~~*~~*~~

Dobry wieczór! 
Witam wszyskich na blogu zatytułowanym Apologize-Draco/Luna/Harry.
Bardzo przepraszam, że prolog jest miniaturką, ale uważam, że nieważna jest obszerność, lecz treść. Zapowiedź odnosi się w bardzo dużym znaczeniu do tytułu i do przyszłych losów Luny Lovegood, czyli bohaterki tego bloga. Tak, co prawda słowa w treści są kierowany DO Luny, a nie przez nią, ale większość tekstów będzie odnosiło się w czasie przeszłym przez głowną postać.
Zachęcam gorąco do komentowania i oceniania przy tym mojej pracy. 
Dziękuję, Wasza Pauline